piątek, 27 lipca 2012

Wyszło jak zawsze...

W każde wakacje powtarza się ten sam scenariusz: samochód w połowie drogi staje i za nic nie chce ruszyć. Oczywiście teraz było podobnie. Zastanawiam się nawet czy nie wybrać kiedyś samolotu, jako środka transportu, ale samochód zawsze wydaje mi się bezpieczniejszy. Chociaż częściej się psuje i zawsze mnie zawodzi, to chociaż wydaje mi się, że bardziej nad nim panuję... Sami pomyślcie – z chwilą wejścia na pokład, tracicie wszelką kontrolę nad Waszym losem. A z drugiej strony samochód – kierownica w ręce, pedały pod stopami... Może mało przekonujące, ale jak dla mnie, działa.

W tym roku, bardzo dokładnie przygotowałam samochód do podróży. Przegląd u mechanika – często robi remonty silników elektrycznych. W każdym samochodzie zawsze zawodziły mnie silniki elektryczne. Czułam się więc tym razem bezpieczna. Kto by przewidział, że zepsuje się skrzynia biegów...?